Wyspa skazańców

Kongen av Bastøy

King of Devil's Island (Francja, Norwegia, Polska, Szwecja, 2010)

Reżyser: Marius Holst
Scenariusz: Dennis Magnusson, Eric Schmid
Muzyka: Johan Söderqvist
Zdjęcia:  John Andreas Andersen
Gatunek: Dramat / Akcja

Obsada:
         Bestyreren- Stellan Skarsgård
         Bråthen- Kristoffer Joner
         Erling / C-19- Benjamin Helstad
         Olav / C-1- Trond Nilssen
         Ivar / C-5- Magnus Langlete

Bastoy to niewielka wyspa znajdująca sie około 75 kilometrów od Oslo, obecnie jest ona otwartym więzieniem, bez krat i drutów kolczastych, dla 115 skazanych (zatrudniając jedynie 69 strażników) na najcięższe i najdłuższe wyroki. Zakład karny może pochwalić sie panelami słonecznymi, ogrzewaniem na drewno i pełnym recyklingiem oraz samodzielną produkcją ekologicznego jedzenia. Więźniowie w czasie wolnym mogą grać w tenisa, łowić ryby czy jeździć konno.Jednak nie zawsze tak było...
Jest rok 1915 kiedy na wyspę zostają przywiezieni Erling i Ivar, obaj mają odbyć karę, za co? o tym czyli o przeszłości nie mówi sie na terenie ośrodka wychowawczego /koloni karnej dla nieletnich chłopców. Każdy z nich zostaje przydzielony do innej pracy Erling dostaje najcięższe zadania, Ivar ze względu na swój charakter oraz niezdarność trafia do pralni. Każdemu z nich trudno jest sie przystosować do nowej rzeczywistości, gdzie poza pracą nieraz ponad siły, najważniejsze są: karność, dyscyplina, wykonywanie poleceń nadzorcy i dyrektora oraz gotowość do podjęcia sie najtrudniejszych czynności bez sprzeciwu i zadawania pytań, które mogłyby przysporzyć trudności w wykonaniu nawet dorosłemu mężczyźnie. W tych surowych warunkach nie tylko fizycznych, ale i klimatycznych rodzi sie przyjaźń i akceptacja między chłopcami oraz skrywana niechęć wobec wychowawców, która prędzej czy później musi znaleźć ujście...

Oparta na prawdziwej historii "Wyspa skazańców" to złożony obraz przedstawiający z jednej strony funkcjonowanie ośrodka dla niedostosowanych chłopców oraz sposób w jaki próbowano przywrócić ich społeczeństwu,a z drugiej konsekwencje jakie ponieśli dorośli związani z takowym "wychowaniem". Wychowanie bowiem,jako złożony proces, powinien składać sie z różnych metod, które z biegiem czasu można zmieniać i modyfikować, biorąc pod uwagę rozwój psycho-fizyczny wychowanka. Jedną z takich metod jest system kar i nagród, o ile wychowawca zachowa umiar i będzie stosował kary i nagrody w zależności od okoliczności, a osoba nad którą sprawuje pieczę będzie miała świadomość konsekwencji zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych, może przynieść pozytywne rezultaty. Samo stosowanie kar jako wzmocnienia negatywnego może spowodować jedynie bierność, bunt, agresję oraz niezrozumienie celów jakie wychowawca próbuje osiągnąć. Inną metodą jest stawianie zadań zgodnie z rozwojem fizycznym oraz psychicznym, uwzględniając jednocześnie uwarunkowania społeczne(czyli wpływ otoczenia), a także aktualne możliwości związane z wiekiem wychowanka, to wszystko odpowiednio wzięte pod uwagę zapobiega bezproduktynym działaniom oraz zadaniom uznawanym za bezsensowne. Trzecią kluczową metodą wychowania jest modelowanie polegające na dawaniu przez wychowawcę przykładu wychowankowi, poprzez obserwację i naśladowanie młody człowiek nabywa bowiem pewne zachowania, które ze względu na osobę modela (czyli wychowawcy) mogą nawet stanąć w opozycji do tych jakie wykazuje grupa rówieśnicza, oczywiście o ile model jest wart, by brać z niego przykład. Te trzy elementy wychowania przedstawione tutaj w sposób wyrywkowy, są jedynie częścią nie tylko teorii, ale i praktyki, która stosowana od wieków,w różnych miejscach i sytuacjach sprawdzała sie w większym lub mniejszym stopniu. W "Wyspie skazańców" można odnaleźć dużo błędów jakie popełniono w związku z zastosowaniem lub zaniechaniem albo niewłaściwą interpretacją właśnie tych metod. Film więc mógłby bez problemu stanowić rodzaj wizualnego podręcznika dla studentów pedagogiki oraz psychologii i byłoby to na pewno bardzo interesującym uzupełnieniem niesamowicie nudnych skryptów.
Nie tylko studenci mogą jednakże zyskać oglądając "Wyspę skazańców", jest to bowiem fragment,mały ale zawsze, historii, z reguły nieznany europejskiej widowni,a dotyczący norweskiego wymiaru sprawiedliwości oraz systemu wychowania w tego typu placówkach. Wprawdzie można odnaleźć wzmiankę na temat więzienia Bastoy w materiałach dodatkowych filmu "Sicko" Michael Moore'a, ale dotyczą one jedynie jego współczesnej wersji. Reszta dostępna jest polskiemu widzowi z internetu (np.:wikipedii, gdzie w sumie znajdziemy niewiele),a dociekliwym z książek, jednak nie wszystkim uda sie do tych materiałów tak czy siak dotrzeć. 
Wracając jednak do samego filmu, od jakiegoś czasu kino szwedzkie czy norweskie lub mówiąc ogólnie szeroko pojęte kino skandynawskie, wyznacza pewne trendy i nie mam tu na myśli jedynie sagi Millennium. Poprzez Wyspy Brytyjskie przenosi sie moda na to co skandynawskie zarówno prozę, styl życia oraz sposób kręcenia filmów tudzież seriali prosty, surowy, klimatyczny, ale zazwyczaj niezwykle dociekliwy, przepełniony inteligentnymi dialogami oraz naturalnymi krajobrazami. "Wyspa skazańców" pokazuje jak można wykorzystać maleńką wyspę z naprawdę trudną historią dodając do niej jedynie skąpą scenografię,wykorzystującą surową naturę Norwegii i Estonii- tu zasługa między innymi Polaka Janusza Sosnowskiego (także przy montażu uczestniczył Polak- Michał Leszczyłowski), dobry scenariusz oraz świetną grę aktorską, z której poza światowej sławy Stellanem Skarsgårdem ("Avengers","Dziewczyna  ztatuażem") polski widz (nieobyty z kinem skandynawskim) może jedynie kojarzyć Kristoffera Jonera za "Babycall", o ile w ogóle udało mu sie ten film obejrzeć w jakiś studyjnym kinie. Z "Wyspy skazańców" warto jednak zapamiętać jeszcze dwa nazwiska (lub dwie twarze,bo nazwiska miewają trudne) Tronda Nilssena oraz Benjamina Helstada, mam bowiem wrażenie że te nazwiska mogą sie jeszcze pojawić jeśli nie na arenie międzynarodowej to przynajmniej w rodzimym kinie skandynawskim.
Całość została opatrzona ciężką, niczym pogoda, muzyką Johana Söderqvista, który polskiemu widzowi kojarzyć sie ze ścieżką dźwiękową do filmu "Pozwól mi wejść" czy obecnie pokazywanym w kinach "Weselu w Sorrento". Cóż kolejne nazwisko warte zapamiętania.
Mimo historyczno-pedagogicznego tematu, film ogląda sie w napięciu,a świadomość realizmu wydarzeń dodaje mu jedynie dramatyzmu, przez co staje sie on ważnym punktem do obejrzenia dla każdego kto po pierwsze nie jest uprzedzony do skandynawskiego kina,a po drugie lubi kino mocne, miejscami, brutalne,z ciekawym,choć przewidywalnym zakończeniem.Polecam!





Komentarze

  1. Kolejny film, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Ale brzmi ciekawie. Zwłaszcza dla fanów nielekkich produkcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam! To jedna z tych produkcji która zmusza do refleksji.To nie jest łatwy w przekazie obraz,ale widz po nim czuje sie pełny emocji,a przecież po to jest kino :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. W mojej opinii podobnych filmów 'o złej młodzieży' było już wiele i każdy z nich ma z pozostałymi wiele wspólnego. Tak jest też i w tym przypadku, ale jest to porządna produkcja. A co do skandynawskiego kina to poza sagą Millennium uwielbiam "Pozwól mi wejść".

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście masz rację :) było i z pewnością będzie jeszcze wiele filmów o niedostosowanej młodzieży,ale wiesz po latach oglądania głownie produkcji amerykańskich i czasami europejskich głownie francuskich i hiszpańskich kino skandynawskie działa na mnie niezwykle odświeżająco.to tak jakby oglądać film, którego temat wydaje sie być oklepany,ale sceneria i klimat są zupełnie inne.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. "Film więc mógłby bez problemu stanowić rodzaj wizualnego podręcznika dla studentów pedagogiki oraz psychologii i byłoby to na pewno bardzo interesującym uzupełnieniem niesamowicie nudnych skryptów."
    Ciekawostka: jestem studentką psychologii, wyświetlili nam ten film na uczelni i mamy go przeanalizować ;) Poważnie.

    "interesującym uzupełnieniem niesamowicie nudnych skryptów" - Czy przypadkiem też nie studiujesz psychologii? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie,nie studiuję i nie studiowałam psychologii.Troche sie tą dziedziną interesowałam,ale jakoś ostatnio zaniedbałam to "hobby" :)
    Ciekawa jestem czy Ci sie ten film podobał :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli mam być szczera, to nie oglądnęłabym go do końca, gdybym nie musiała. Nie przepadam za skandynawskim kinem. Klimat mi nie leży. Wolę kino francuskie, polskie, Woody'ego Allena i od czasu do czasu amerykańską komerchę [bo Allen to gatunek sam w sobie i nie zaliczam go do kina amerykańskiego - może jestem dziwna] :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland